Wrócić do siebie....




Jest już po 23.00.

Dziś był taki piękny zachód słońca. Taki ciepły, rozciągnięty na widnokręgu, różany, odległy...miałam jechać prosto do domu ale to ciepłe płonące niebo wprost wołało by utkwić w nim wzrok.

Przychodzę tu do swojej wirtualnej przestrzeni po tak odległym czasie. Nie da się ukryć że jest to genialna forma pamiętnika. Kiedyś pamiętniki były chowane głęboko pod łóżkiem, dziś każdy ma do niego wgląd, a i sam pamiętnik nie jest tak treściwy w nostalgie...

Teraz, kiedy tak bardzo mój świat się wywrócił do góry nogami, przyszedł czas na analizę, wnioski i postanowienia na dalszą drogę. Z goła nic się nie zmieniło, od środka totalnie wszystko.

Moment oczyszczenie to kluczowy krok do wrócenia do siebie....
Ja ten moment przechodzę właśnie teraz. 

To jest straszne jak emocje i rozterki potrafią się skumulować w całej egzystencji człowieka. Niesie to za sobą bezsilność, brak poczucia pełnej wartości siebie i wiary że na cokolwiek się zasługuje. Teraz, kiedy wszystko to wypowiedziałam własnymi słowami, mogę zrobić coś konkretnie w dobrą stronę.. By wrócić do siebie, do osoby którą sama w sobie lubię, z pełną akceptacją swoich wad i chęcią pracy nad dobrymi cechami.

Długa to droga.....

Po drodze wysypały się przyjaźnie takie o których będę do końca wspominać w ogromnym ciepłem na sercu i bólem jednocześnie. Ta niezwykłość niemocy cofnięcia czasu jest przerażająca. Nie chodzi o błędy jakie się popełniło czy czego się nie zrobiło. Głównie to emocje jakie pozostały po trudnych chwilach determinują mur obronny przed kolejnym zranieniem. 

Teraz kiedy mam czas na te wszystkie przemyślenia i dojście do genezy wielu zdarzeń, czuję ulgę i wiem co robić by wrócić do siebie.

Wrócić do silniejszej siebie, radosnej i z tą pieczołowitą ironią którą tak bardzo lubiłam w sobie samej 

Patrząc na te wszystkie lata wstecz i widząc ile rzeczy powzięłam a potem je porzuciłam, mam żal że tak się stało. Żal ogromny bo nawet patrząc na Obyczajownie, przez te wszystkie miesiące nieobecności, widzę jak bardzo mogłam popchnąć ten projekt do przodu. Dla siebie. Dla rozwoju swojej osobowości i tożsamości. I tak z wieloma rzeczami.

Coś we mnie podpowiada że tak musiało się stać. Musiałam być w tym momencie życia w jakim jestem teraz, by być może już nigdy nie znaleźć się w nim jeszcze raz. Tragiczne ale pozytywne :)

Serio, totalnie całą sobą czuję że to co dzieje się teraz to jakiś kosmos i gorzej już nigdy nie będzie. Teraz może być tylko lepiej...długa to droga ale warta czasu i wysiłku. Z natury nie jestem silnego charakteru, zaś w tym momencie nie widzę żadnego kolejnego najgorszego wyjścia jak tylko rozwiązania pozytywne...

Wracam do siebie.

Do zobaczenia! 



Obyczajownia.

Komentarze