#Codzienność. Przewartościowanie kilku rzeczy



00.30 w nocy. Nie mogę spać, tyle kotłuje się w mojej głowie. Oczy na 5 złoty. Nawet kot wyczuwa moją nadpobudliwość i poszedł spać gdzieś.... 
Nie mogę spać z kilku powodów:
1. z frustracji, 
2. bo już chciałabym wstać rano, załatwić to co mam załatwić i pobiec do Rozpruwacza,
3. z natłoku pomysłów w głowie . Te zjawisko nazywam ,,I'm so excited",
4. bo wciąż wracam myślami do moich fartuszków i obczajam jak je ulepszyć,
5. bo mam kilka przemyśleń z zeszłego tygodnia i dalej do nich wracam myślami.

A więc słów kilka .............
Zeszły tydzień był pełen rozjazdów i pełen emocji jakie dostarczył mi mój braciszek ukochany.
Jak co roku, udało nam się z P. pojechać na kilka dni na wschód Polski.
W sumie zawsze jest to związane ze sprawami zawodowymi, ale tak  układamy plany aby wykorzystać czas na maxa.

Tym razem, zanim trafiliśmy do miejsca docelowego, postanowiliśmy zatrzymać się kilka dni w Kazimierzu Dolnym. Co lepsze, dołączyła do nas moja przyjaciółka z mężem. A że nie mamy siebie na wyciągnięciem ręki, chłonęłam całą sobą ten wspólny czas.

To, że Kazimierz Dolny mnie zauroczył to chyba nie dziwi nikogo kto był choć raz w tym pięknym miasteczku.
A że ostatnio wciąż przechodzę jakieś frustracje, znalazł się i czas na rozważania o życiu ( wow, jakie to poważne :) ) Jak by nie patrzeć, przebywanie na łonie natury sprzyja głębszym refleksjom.

Praktycznie przed każdym wyjazdem mam wątpliwości czy aby na pewno jest to dobry czas by znów gdzieś jechać?, może zamiast wypadu nowy mebel? czajnik? ... wszystko to co brakuje w domu? Oj, lista jest długa....!
Za każdym razem wątpliwości te mają ten sam finał: dwie walizki przy drzwiach, torba ze sprzętem fotograficznym też przy drzwiach i transporterek z kotem w środku jadącym do kogoś kto dam mu jeść,pić, wyczyści kuwetę.

I kiedy tak byłam w Kazimierzu i myślałam o domu wpadłam na pewną ważną dla mnie rzecz. To wszystko co mam, czego się dorabiam razem z P., to co zbieramy, gromadzimy, everything w jednej chwili może zniknąć, albo zostanie nam zabrane. Nic przecież nie jest wieczne. Nawet diamenty :D I co będziemy mieć kiedy nie będziemy mieli nic?
Wspomnienia.
Tysiące krajobrazów przed oczyma pamięci. Tysiące  poznanych wcześniej zapachów, kolorów, dźwięków. Milion różnych sytuacji które przeżyliśmy razem i osobno.
Dla mnie to znaczy więcej niż jakieś tam ,,bogactwo'' na tym świecie.
Podróże dają najlepsze bogactwo jakie może osiągnąć człowiek.  Dla mnie jest to tym czym w firmie są środki trwałe, albo nieruchomość. Nikt nie może tego odebrać bo w głowie i w sercu pozostają wspomnienia i doświadczenia. Dodatkowo przeżywam te chwile z człowiekiem którego kocham.  Na przykład P. do dziś wspomina jak zaatakowała mnie pijawka na cejlońskich polach herbaty. Jestem również jego obiektem drwin, kiedy wspomina moją niedyspozycje na tafli lotniska w Dubaju, kiedy to zatrzymałam autobus wiozący nas do samolotu bo zrobiło mi się słabo i zwyczajnie na środku lotniska ,,haftowałam'' :). Albo jak zabłądziliśmy w rumuńskich Karpatach i zamiast schodzić ze szczytu 6 godzin, to najpierw musieliśmy wrócić do pewnego miejsca a to oznaczało dodatkowe 2h pod górę a potem schodziliśmy 10 h w dół. Padnięci i wyczerpani, weszliśmy do pierwszego jaki napatoczył się dom z pokojami do wynajęcia. Okazało się że właściciele mieli imprezę rodzinną i nie mogli udostępnić nam pokoju. Powiedziałam że się  stamtąd nie ruszę bo kolana mi zesztywniały z bólu. Gospodarz widząc naszą rozpacz, porozmawiał z żoną i oboje stwierdzili że da się coś zrobić. Dostaliśmy ładny pokoik, zrobiono dla nas pyszną kolacje. Syci znaleźliśmy resztki sił na małe fiku-miku i padliśmy do rana.

Takich historii mamy masę. One są nasze. To jest nasze bogactwo.

Kolejną rzeczą która nabrała dla mnie innego wymiaru to ludzie. Inwestycja w dobre przyjaźnie. Takie bezwarunkowe, bezinteresowne.
Dziękuję Bogu za każdą taką osobę która okazała mi zainteresowanie i pokazała że zależy jej na mnie. Mieć takich ludzi to ogromne szczęście.  Ostatnio, mam takie coś, doceniam to bardzo. A zwykła wiadomość czy telefon od takich osób cieszą mnie na potęgę.
Na prawdę, dla mnie to kolejne bogactwo. Takie perełki.


No to tyle...Jest 1.20 w nocy. Naszykowałam papiery na jutro. O 6 wyjeżdżam do klienta a potem szybko wracam i pędem do rozpruwacza na zajęcia.



Wracając  z wojaży wstąpiliśmy do Łodzi na Piotrowską.  Oczywiście, wyjechałam z wielkim zauroczniem tej łódzkiej ulicy
























Do napisania,

Obyczajownia E.

Komentarze