# Szycie. Trafiłam do Róży Rozpruwacz. Dzień I


źródło: www.rozarozpruwacz.pl


A więc stało się.
Po zdobyciu trzech starych Łuczników, z czego jednym na stałe na jadalnianym stole, wielu próbach nieudanej falbanki na fartuszek i pomysłów na odzież dla kosmetyczek, w końcu trafiłam na kurs który ma usystematyzować wiedzę podstawową o szyciu. Nauczyć prosto szyć. Odróżniać ścieg od szwu. Zaprzyjaźnić z maszyną. Ba! Nawinąć nitkę na szpulkę, nawet.  I kilka istotnych new'ansów o których zielonego pojęcia nie miałam. I, co ważne, dalej nie mam :)

Kwestia samodzielnego szycia wypłynęła w bardzo spontaniczny sposób ale to jest temat na oddzielny post. Wierzę że bardzo motywujący post, więc z czasem pojawi się na pewno.

Ale skoro już postanowiłam że muszę szyć sama projekty, które wcześniej uszyła dla mnie szwalnia, wiedziałam że potrzebuję wszystko co tylko jest potrzebne do szycia. Jak to w życiu bywa, oprócz tego co nauczyła mnie w dzieciństwie babcia, nie miałam kompletnie nic. Wiedzy tym bardziej.  Kiedy tak nic nie miałam, oprócz prototypów fartuszków uszytych dla kosmetyczek, wybrałam się do Róży Rozpruwacz na konsultacje, jak może mi pomóc abym szyła. Cóż, nikt się nie spodziewał cudów i fajerwerków a odpowiedź była taka jakiej się spodziewałam: ,, Od podstaw pani Emilio, od podstaw.''
Oczywiście pokornie przyjęłam to co wiedziałam już wcześniej i w kolejnym tygodniu sprowadziłam do domu trzy stare Łuczniki. Od cioci, od babci i od teściowej. Skoro nie miałam nic, to przynajmniej teraz były 3 stare Łuczniki :)) to już coś.

W następnym tygodniu zapisałam się na podstawowy kurs szycia u Rozpruwacza, i pozostało mi już tylko czekać na poniedziałek, 23 maja.

Kurs obejmuje łącznie 28 godzin,  6 spotkań po 4 godziny. Jest to czas na poznanie budowy maszyny, jej funkcji, podstawowe ściegi, szycie spódniczki, bluzki, wykańczanie ubrań, czytanie wykrojów z Burdy. Całkiem tego sporo.
Po więcej informacji, wpadnijcie tutaj.



Dzień I:

Jak to bywa, przyszłam ostatnia i spóźniona. Maszyna, Elna, na którą polowałam aby właśnie na niej się uczyć, była oczywiście już zajęta a mi pozostało zająć stanowisko w kącie, przy ścianie.   Jak się potem okazało, te  stanowisko pracy jest komfortowe, wszystkie narzędzia mam pod ręką. I w ogóle jest ono teraz takie ,,moje''. 

Pani Róża przekazała nam kilka zasad dyscyplinujących :)

1. Nie trzaskamy stopką.
2. Nożyczki do materiału są przeznaczone do materiału, nie do papieru(!)
3. Znaczenia na materiale wykonujemy przeznaczonymi do tego pisakami, mydełkami. Nie używamy długopisów i ołówków.
4. Panujemy nad ciężką nogą. To nie wyścigi ani Formuła 1.
5. Nie tępimy ząbków .

Uszycie ozdobnej poszewki na poduszkę było wstępem do tego aby ;
- dobrze wyciąć materiał
- pilnować odległości igły od krawędzi
- nauczyć się szyć prosto
- poznać szew francuski i stwierdzić że jest on bardzo profesjonalny a taki prosty (!)
- zrozumieć, że do szycia jest potrzebna wyobraźnia przestrzenna ( o zgrozo!)
- zaprzyjaźnić się z przyrządami geometrycznymi tj, ekierki, kątowniki, linijki
- odpowiednio dobrać igłę do materiału.




Oprócz podstaw, dowiedziałam się że wielu ,,klu''  dobrego szycia. Na przykład nie zdawałam sobie sprawy, że zaczynając każdy nowy projekt powinno się używać nowej, absolutnie nowej igły. Producenci twierdzą że na jednej igle można pracować 20h. Ale chcąc wyrobić dobre nawyki i uszlachetnić swoje ,,szyciowanie'' lepiej nie sugerować się tą informacją i mieć w szufladzie zapas , spory zapas nowych igieł.
Sprawa z wyborem naprężenia nici tez była dla mnie zaskakująca. A to, aby przed każdym szyciem, robić próbę na skrawku materiału, zażenowała mnie ogromnie.
No cóż, do tej pory szłam na żywioł.
Szybko muszę pozbyć się złych nawyków i szyć tak jak należy.


Ale absolutnym zaskoczeniem były dla mnie przyrządy pomocnicze tj nożyczki krawiecki, obcinaczki do nitek, rozpruwacz, i...szpilki.
Te wszystkie stały się dla  mnie kwintesencją wygodnego szycia. W związku z tym odkryciem wybieram się jutro na łowy krawieckie. A budżet na torebkę przeznaczam na wyposażenie mojej ,,pracowni''.
No w końcu na trzech mega starych Łucznikach nie powinnam poprzestawać, co? 


Z całego zaaferowania pierwszym dniem, zrobiłam dosłownie kilka zdjęć. Choć moje współtowarzyszki są już poinformowane że gdzieś w międzyczasie będę latała z aparatem po pracowni :)

Pierwsze wrażenia są mega pozytywne.
I co ciekawe, całe studia spędziłam z samymi babami. A jak to bywa w naszym babskim świecie, jesteśmy dla siebie konkurencją nawet kiedy nie ma o co.
Dziś moje życie poszerzyło się o piękną i inną prawdę o kobietach.
Byłyśmy dla siebie pomocne, miłe, radosne, uprzejme. Wszystko było takie inne niż do tej pory. Nie wiem czy to te szycie na nas tak działa. Czy to klimat tego miejsca. Czy to zasługa aury jaką wytwarza Róża. Ale było cudownie. A w dodatku dwie z nas są w ciąży i mają tak piękne brzuszki że nie wiedziałam czy patrzyć na ścieg czy wychodzi prosty, czy patrzyć na te śliczne brzusie. Ah...















Do kolejnego,

E.

Komentarze