#Codzienność. Po godzinach....

Tydzień uznaję za rozpoczęty od dnia dzisiejszego. Ostatnie 24 h przeleżałam z okropną migreną i szczerze chciałam zakończyć swój beznadziejny żywot.  Mój małżonek był bezradny i raz po raz doglądał czy jeszcze oddycham ( :-) ). Kot też zachował bohaterską postawę. Przez cały ten czas leżał przy mnie i tylko wyskakiwał do kuwety i coś przekąsić, po czym wracał do łóżka i dalej leżał przy chorej Pańci.
Ozdrowienie przyszło gdzieś około 5tej nad ranem. Spragniona wody, wstałam, zjadłam śniadanie, rozpisałam plan zajęć na dzień i aktywnie wskoczyłam w nowy tydzień. W środę!
A że związku iż jestem szczęśliwą posiadaczką mega starego Łucznika, postanowiłam po pracy coś wykombinować.
Dostałam też telefon od cioci, że kiedy pokazała babci mój pierwszy fartuszek, babcia się popłakała że szczęścia, że choć jedna osoba w rodzinie poszła w jej ślady z pasją do szycia.  Jak już wiecie, ostatnia wizyta u babci bardzo mi wjechała na ambicje jeśli chodzi o ,,parę'' we wszystkich dziedzinach życia, więc postawiłam sobie za cel jeszcze bardziej
uszczęśliwić moją energiczną babunie kochaną. Siadłam do maszyny.
Z każdym kolejnym razem odkrywam w niej nowe funkcje i sprawia mi to dużo frajdy.  Dokończyłam fartuszek który wczoraj wykroiłam. Podoba mi się nieziemsko. Jednak chcąc dziś uszyć taki sam, nie mogłam za Chiny sobie przypomnieć jak ja zrobiłam wczorajszy wykrój, aby go dziś zrobić taki sam. Nie przypomniałam sobie. Lecz nie ma tego złego.... zrobiłam inny równie ciekawy projekt i też mi się spodobał. W ogóle szycie sprawia mi wiele radości i poniekąd odpoczywam w ten sposób.
Zaczynam rozumieć pewną prawdę o sobie samej. Lubię wykonywać pracę taką, w  której od razu widzę efekty. A jeszcze bardziej podoba mi się to że innym się podoba. No i babcia płacze ze szczęścia.
W przyszłym tygodniu rozpoczynam  ,, coś szyciowego'' w pewnym tajemniczym miejscu o którym napiszę jak już wszystko dojdzie do skutku. Co by tu niepotrzebnie nie zapeszać.

A tu kilka prac jako dowód że te moje projekty na prawdę istnieją i ja je uszyłam :)





Ten w sam raz zostawiam dla siebie. Taki lukierkowy, fajny taki...




Fartuszek w groszki i z kieszonką....widzę go w jakiejś kawiarni z bezami...





Coś w stylu France Pari z baskinką





Różowy  w białe kropeczki z kieszonką przednią. Na żywo wygląda pięknie:)



I kotowata,  wierny towarzysz w zdrowiu i chorobie :))



Trzymajcie się ciepło,

Do napisania,

E.

Komentarze