#Australia. Wybór szkoły językowej.


Jest rok 2012.. Przede mną otworzyła się możliwość wyjazdu z dobrowolne miejsce na świecie. Cel, a raczej wiele celów- po pierwsze: gruntownie podszlifować język angielski, po drugie: uwierzyć w siebie i po trzecie: odbyć podróż życia.
Zastanawiałam się długo nad kursem językowym poza granicami Polski a w mojej głowie powiewało wiele wątpliwości na przemian z coraz większą ochotą na pewne zmiany w życiu. A raczej nadanie jemu podróżniczego smaku z edukacyjnym zyskiem :)



Jak to w dobie ,,mediasapiens'', swoje poszukiwania o to gdzie pojechać i jaką szkołę wybrać,
rozpoczęłam od zapytania wujka Google. Przekopałam wiele forum o tej tematyce a opinie były przeróżne. Mnóstwo opcji. USA, Kanada, Malta, Cypr a może Londyn. W szczególności ten ostatni skreśliłam w pierwszej kolejności. No cóż, celem było gruntowny szlif angielskiego,a tam gdzie co czwarty mieszkaniec Londynu to Polak...jak już jechać, to tylko na głęboką wodę. W ostateczności padło na Australię. Dlaczego? Bo wiedziałam że nigdy tam już nie wrócę. Dla mnie to był na prawdę koniec świata. A w szkole podstawowej patrząc na globus w trakcie lekcji z geografii, patrzyłam sobie na tę Australię i tak sobie myślałam że jestem taka ,,mała'', że nigdy nie uda mi się  dotrzeć aż tam. Serio, przypomniałam sobie tą sytuację kiedy byłam już na lotnisku w Pradze, machając najbliższym na pożegnanie. Marzenia na prawdę mogą się spełnić, ale trzeba mieć odwagę o nich marzyć i podejmować działania. Ja nie umiałam marzyć. Dlatego też zawsze powtarzam, że właśnie po to była mi ta cała Australia aby uwierzyć w siebie. Bo byłam tam sama! A podróżując po Aussie podśpiewałam pod nosem Florence ,,Never let me go''. O ironio!

Ok, padło na Aussie.  Ale co z wyborem szkoły? W tej kwestii nie chciałam już tak samodzielnie decydować aby nie chcący nie pomylić się i mega żałować. Więc wybrałam się do biura Bridge Agency które na co dzień zajmuje się pomocą w wyborze szkoły i w ogóle wyjazdami do Australii.
Moją aplikacją zajmowała się Pani Aleksandra w oddziale we Wrocławiu. Po naszej pierwszej rozmowie wyszłam z torbą załadowaną katalogami różnych szkół językowych. Uf, lektury było na wiele  długich wieczorów. Ale że miałam jasno określony cel, jaka to ma być szkoła i że musi znajdować się w Melbourne, wybór zawężał się i byłam już pewna że wybieram się do Kaplana. Ale akurat w tamtym czasie Kaplan jako Kaplan nie miał swojej siedziby w Melbourne, a na tym mieście zależało mi najbardziej, wybrałam więc Carrick ( gałąź należąca do Kaplana).



Teraz z perspektywy czasu, uważam że wybrałam najlepszą szkołę z możliwych w Melbourne. Pod względem merytorycznym, przyjęciem zagranicznego studenta i opieka nad nim a także dobór nauczycieli i zajęć, dostają ode mnie  najwyższe noty.

Dlaczego Kaplan- Carrick?

Biorąc pod uwagę że jest to Kaplan prowadzi działalność edukacyjną od 1938 roku, i z tej szkoły skorzystało ponad milion studentów, musi to świadczyć o jego skuteczności. Posiada ponad 600 lokalizacji w 30 krajach na całym świecie.

Do wyboru jest odpowiedni rodzaj i poziom kursu General English, English dla studentów przygotowujących się na studia w Australii, FCE, English for Nursing. Oprócz kursów języka angielskiego są również wakacyjne kursy kierunkowe jak Business, Children's Services, Denta
l Technology, Events, Haidressing czy Hospitality.



Zauważyłam, że w Carricku bardzo skrupulatnie określono mój dotychczasowy poziom angielskiego. W pierwszym dniu miałam osobistą rozmowę z panem dyrektorem. Bardzo się stresowałam że nie będę go rozumieć albo że będzie zadawać pytania z kosmosu. Jednak była to luźna rozmowa o tym dlaczego Australia, ile mam lat, skąd pochodzę i gdzie mieszkam w Melbourne. Następnie dostałam test. Wiadomo, zadania z czasami, słówkami itd. Ja trafiłam do grupy średnio zaawansowanej. Moją nauczycielką była Ericka Woolman. Kobieta stworzona do tego co robi. Serio, babka wie jak trzyma dyscyplinę w klasie gdzie przeważają rozgadani Kolumbijczycy a przy tym zachować koleżeńską atmosferę i bez stresu.

Z moją grupą w bardzo ograniczonym składzie. Nasz ostatni dzień razem...i wakacje!


Zajęcia w Carricku trwają od godz. 8-13.15 i są obowiązkowe. Dwie nieobecności nie usprawiedliwione i dostajesz pismo ostrzegawcze. Trzy, wylatujesz ze szkoły i musisz pakować się do domu. No cóż, Australijczycy wiedzą jak trzymać w ryzach całą rzeszę ludków pragnących jakimś cudem dostać się do Aussie na zawsze.  Po zajęciach obowiązkowych są jeszcze godzinne zajęcia nieobowiązkowe. Na te również chętnie chodziłam. 

Wybieramy się do piknik do parku.






Zajęcia były urozmaicone poprzez integrację z innymi grupami, wycieczki w różne ciekawe miejsca w mieście, ogranizację spotkań studenckich w stylu wspólnego lunchu lub pikniku. W każdym razie nie było czasu na nudę. A do tego wszystkiego, progres językowy postępował w sposób błyskawiczny.
Co piątek odbywał się test składający się na część teoretyczną i praktyczną. Najpierw test a potem rozmowa. I to właśnie ta dynamika w nauce odpowiadała mi najbardziej. 

Finanse.

W Australii opłat dokonuję się co tydzień i wszystko właśnie na tygodnie jest liczone.
Tak więc regularna cena 1 tygodnia nauki w Carricku na kursie General English to koszt 230$. Ja akurat załapałam się na cenę promocyjną 190$. ( w przeliczeniu na pln ok. 530zł) Mój kurs trwał 12 tygodni. Po tym czasie miałam jeszcze miesiąc wolnego i czas ten wykorzystałam na pracę i podróże po Aussie.







Między innymi byłam na Gold Coast gdzie spróbowałam swoich sił w skidiving'u i serfingu na Serfers Paradise Beach. Wybrałam się także w poszukiwaniu kolorowych skarbów na Wielką Rafę Kolarową w Cairns. O tych przeżyciach to na kolejny post. Jednak już teraz z wielkim ubolewaniem muszę napisać że większość moich zdjęć z Australii pożarł wirus jaki zaatakował mój laptop. I tych zdjęć mam niewiele:( Szkoda, że dopiero ta sytuacja zmotywowała mnie do założenia chmury w internecie.




Trzymajcie się ciepło, 

Obyczajownia E.

Komentarze

  1. Super:) Zazdroszczę przygody i życzę kolejnych:)

    OdpowiedzUsuń
  2. Dzięki Dorota, pozdrowienia serdecznie ;-)

    OdpowiedzUsuń
  3. hej Emilka, kawal swiata juz zwiedzilas :)

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz