,,Woziłam Arabskie Księżniczki'' Jayne Ameli'i Larson

Od kiedy moje życie poszerzyło się o podróże dalekobieżne, zaczęłam zwracać większą uwagę na ludzi których spotykam dookoła siebie. Na lotniskach. W środkach transportu miejskiego. W parkach i na ulicach. Tu w Polsce i tam, za jej granicami...bliżej i dalej. Wszędzie gdzie tylko jestem odrobinę dłużej.
Kiedyś znajomy zakwestionował mój sposób podróżowania. Jadę gdzieś daleko i zamiast zobaczyć wiele, siedzę w jednym miejscu zbyt długo...Tak, to prawda. Jadąc w kolejną podróż nie skupiam się na ,,zaliczaniu'' kolejnych miejsc i robieniu szybkich fotek na dowód bycia tam. Dla mnie podróż to przede wszystkich poznawanie ludzi, ich sposobu myślenia. To jak żyją, jak się zakochują....wszystko co tyczy się ich codzienności.


Podczas jednej z takich wypraw na lotnisku widziałam arabskiego młodzieńca
z jastrzębiem, muzułmanki całe zakryte czarnymi burkami ze swymi służącymi, amerykańskiego pracownika służb specjalnych i piękne Rosjanki- pionierki mody lotniskowej. Jednak to muzułmanki i wszystkie inne ukrywające się za hidżabem intrygują mnie ogromnie i to o nich chciałabym dowiedzieć się znacznie więcej. Tym bardziej że są tak bardzo niedostępne i same też tworzą dystans. Wielokrotnie próbowałam się uśmiechać do tych Pań w celu nawiązania jakiejś konstruktywnej rozmowy. Niestety za każdym razem zderzałam się z tą samą reakcją. Tak jakby pokazywały mi swoją wyższość i moją marną pozycję w rzędzie. No tak, czego mogłabym spodziewać się będąc w T-shircie na ramiączka, majestatycznie odsłaniając ramiona i dekolt, frywolnie opadające włosy, nie wspominając o odkrytych kostkach..

Kiedy więc przechadzając się miedzy książkami natrafiłam na ,,Woziłam Arabskie Księżniczki'' , wiedziałam że koniecznie chcę ją przeczytać.

Jayne Amelia Larson przez 7 tygodni pracowała dla arabskiej rodziny królewskiej jako szofer. Przez ten czas zdążyła poznać niektóre młode księżniczki. Księżniczki skrupulatnie ukrywające się na hidżabem. Księżniczki, które czując amerykańską wolność, zachowują się niczym spuszczone z łańcucha. Roznagliżowane. Roszczeniowe. Księżniczki które nie przywykły do osiągania dóbr latami, własnym rękoma i z wysiłkiem. Starsze księżniczki  do Los Angeles przylatują do najlepszych klinik medycyny estetycznej. Poprawiają wszystko. Robią to hurtowo. Nosy, brzuchy, piersi i pośladki za jednym zamachem. Czytając to, trudno ogarnąć umysłem jak bardzo są zdeterminowane do polepszania swego wyglądu choć i bez tego są pięknymi kobietami. Tym trudniej to zrozumieć, widząc je cały czas w hidżabach.




Jayne opisuje jak wyglądała jej praca, jakie absurdalne polecenia otrzymywała i jak była za to nagradzana. Przez te 7 tygodni zdążyła zaprzyjaźnić się ze królewską służbą. Poznać ich frustracje, pragnienia, oddanie dla Allaha i poświęcenie siebie na rzecz kaprysów, wiecznego niezadowolenia swoich Panów.
Ta część książki poruszyła mnie najbardziej.

Autorka opisuje też swoje odczucia i kontrastuje życie arabskich żon szejków paliwowych z własnym życiem w Los Angeles. I nie jest tak bajkowo jak mogło by się wydawać. Jayne usilnie próbuje zrozumieć zwyczaje i mentalność kobiet które z teorii i praktyce za obowiązek mają leżeć i pachnieć... Czy jej się to uda?



Dla mnie osobiście lektura ta zmusiła do pewnej refleksji. Choć nie posiadam rzeczy haute couture  i idąc na zakupy mam pewne limity, to mogę śmiało powiedzieć że jestem szczęściarą. Przede wszystkich my, Europejki możemy pełną piersią cieszyć się życiem. Być wolne. Decydować kto zostanie naszym partnerem życiowym i tak dalej... żadne Hermes'y, Gucci''e i Chanel'e nie dadzą tej swobody, wręcz przeciwnie.

Śmiało polecam tę pozycję.

Ja już swój egzemplarz przeczytałam i odłożyłam na półkę. Jednak półka jest wciąż ta sama a książek przybywa. Dlatego z chęcią sprezentuję własny egzemplarz dla jednej osobie.  Udostępnij ten wpis i czekaj na informację czy trafi akurat do Ciebie :) 




Pozdrawiam,

Obyczajownia E.

Komentarze

  1. Szukałam pracy, więc postanowiłam poszerzyć swoje lingwistyczne umiejętności. Było kilka ofert dla nauczycieli języka arabskiego, skusiłam się na język arabski. Bank słów jest dość duży, ale z pomocą korepetytora, udało mi się go okiełznać. Jako nauczyciel wiem, jak trudno jest dobrze nauczyć obcego języka, zwłaszcza języka arabskiego. Na początku przeczesałem wszystkie oferty pracy w Poznaniu, później natrafiłem na http://preply.com/pl/poznan/oferty-pracy-dla-nauczycieli-języka-arabskiego Naprawdę polecam, arabski na najwyższym poziomie. Duża baza ofert pracy, odnajdą się tu nie tylko nauczyciele, ale także uczniowie. Praca już czeka otworem!

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz